Ludzki mózg to fascynujący obiekt badań. Często twierdzimy, że mamy całkowitą kontrolę nad aktywnością tego niezwykłego narządu. Badacze na łamach magazynu Current Biology postanowili dowiedzieć się, czy jest tak w rzeczywistości.
Co rozumiemy pod pojęciem “Ja”? Zazwyczaj uznajemy, że “Ja” odzwierciedla to co myślimy, czujemy. To monolog, który niemal cały czas toczymy w swoich głowach. To świadomość samych siebie. Właśnie dzięki samoświadomości mielibyśmy kontrolować “całą resztę”, czyli procesy zachodzące w ciele i nasze zachowanie. Jednak neurobiologia często podważa taką wizję, twierdząc, że “Ja” nie ogranicza się do samoświadomości. O wiele częściej neurobiolodzy twierdzą, że samoświadomość ma tak naprawdę niewielki wpływ na nasze przekonania i czyny. Według nich, główną rolę odgrywają tutaj procesy podświadome. Ujmując to obrazowo, świadomość to tylko bańki na powierzchni głębokiego jeziora umysłu. Najnowsze badanie przeprowadzone przez Claire Serget i jej współpracowników dostarcza kolejnych przesłanek przemawiających za tą hipotezą.
Badacze zadali sobie pytanie, czy aby zapamiętać daną informację, koniecznie musimy świadomie ją zarejestrować? Czy świadomie skupiamy uwagę na danej rzeczy, żeby ją zauważyć? A może spostrzeżenia i doświadczenia powstają w głębi umysłu, a do świadomości przedostają się po jakimś czasie?
W eksperymencie udział wzięło 18 ochotników. Początkowo, badani mieli skupić wzrok na punkcie położonym w centralnej części ekranu monitora. Oprócz punktu na ekranie znajdowały się także dwa okręgi – jeden z lewej, a drugi z prawej strony punku. Zadaniem badanych było zaobserwowanie plamki pojawiającej się na 50 milisekund i poinformowanie badaczy, w którym kółku się pojawiła. Podczas czekania na pojawienie się plamki, uwaga badanych kierowana była na lewy, prawy bądź oba okręgi poprzez sygnał przyciemnienia plamki, który zapowiadał miejsce pojawienia się plamki. Sygnał pojawiał się przed bądź po plamce i nie zawsze wskazywał “odpowiednie” kółko.
Wnioski płynące z badania są interesujące. Po pierwsze, sygnalizowanie pojawienia się bodźca alarmuje mózg, a więc “wyostrza” postrzeganie. Po drugie, większa trafność odpowiedzi sugeruje, że sygnał w pewnym sensie “wyciąga” z umysłu nieświadomie zarejestrowane informacje.
“Dawniej uważano, że informacja przechodzi do świadomości w ciągu 100-150 ms. Nasze badanie pokazuje, że świadoma percepcja jakiegoś bodźca z rzeczywistości może pojawić się później, nawet w wyniku zdarzenia niezależnego od niego samego” – komentuje Serget.
Przeprowadzone badanie sugeruje, że przetwarzanie zmysłowe może odbywać się przedświadomie. Czy jakaś informacja zostanie uświadomiona, czy nie, zależy od późniejszego jej wzmocnienia (np. sygnałem, jak w badaniu Serget). Można to porównać do sytuacji, kiedy w ogóle nie słuchamy, co ktoś do nas mówi, a mimo to, potrafimy odpowiedzieć na pytanie odnoszące się do zignorowanej wypowiedzi. Dzieje się tak, ponieważ pytanie jest w tym przypadku sygnałem pozwalającym wydobyć z umysłu zapisane przedświadomie słowa.
Pojawia się pytanie – czy naprawdę decydujemy o tym, co widzimy i czujemy? Może nasze wewnętrzne “Ja” to coś innego, niż myślimy?
Serget, C., et al (2013). Cueing Attention after the Stimulus Is Gone Can Retrospectively Trigger Conscious Perception. Current Biology 23, 150–155, http://www.cell.com/current-biology/retrieve/pii/S0960982212013917
(C) www.flickr.com by deedoptic
Fajne. Choć uważam, że w takich eksperymentach powinno się jakoś utrudnić zadanie rachunkowi prawdopodobieństwa przez dodanie jeszcze 2ch opcji do wyboru (4 okręgi na ekranie). Czegoś jednak chyba nie rozumiem. Zakłada się, że sygnał podpowiadający gdzie nastąpi stymulacja odbierany jest podświadomie, bo uwaga obserwatora nie skupiona jest na żadnym z okręgów, a na plamce po środku ? Zdaje się, że wszystko w zasięgu pola naszego widzenia jest odbierane świadomie, tyle że mózg selekcjonuje informacje bardziej i mniej istotne. Nie można zakładać, że coś, co odrzucamy jako nieważne jest na poziomie nieświadomości. Dla przykładu: jeśli założymy z góry, że jakieś zdanie zawiera informacje nieistotne (np. po przeczytaniu kilku wyrazów), to zapamiętanie treści tego zdania jest o wiele mniej prawdopodobne. Wydaje mi się, że podobnie działa wzrok, który za treść najbardziej istotną uznaje mniej więcej obszar pola powierzchni kciuka wyciągniętej do przodu ręki. No i konkluzje dość niekonkretne. “[…]zwiększało trafność odpowiedzi” – jak zwiększało, o ile zwiększało, jaki był margines błędu, czy była grupa kontrolna (bez sygnału przyciemniania plamki) etc. etc. etc. :)
W tym niezrozumieniu właśnie sęk…
Załóżmy że badanie przeprowadzili by neurobiolodzy… jakaś grupa ludzi, podpięta do aparatury, dokonuje określonych spostrzeżeń w sposób świadomy i podświadomy, rejestrujemy konkretną aktywność mózgów, w konkretnych obszarach. Tymczasem mamy robione “w naukowy” sposób badania, które udowadniają tezy z zakresu tzw ludowej mądrości – czyli powszechnie znane. Zdaje się że nawet Karol May w któreś z powieści o Winnetou coś na ten temat pisał. Cytując Rutheforda to nie jest nauka to jest zbieranie znaczków…
a Grecy? No cóż Grecy mieli inną filozofię nauki, nie przeprowadzali “badań” tam gdzie wystarczyło im przemyślenie tematu. Warto zauważyć iż niezwykle często były to wydumania nader trafne.
Niestety wciąż nie rozumiem. Bo z powyższego jedynie wynika, że wcześniej istniały przypuszczenia co do takiego stanu rzeczy, jednak niepotwierdzone żadnymi badaniami. I obydwa posty wyglądają mi bardziej na uparte czepianie się… Właściwie niczego. 1. Było badanie przeprowadzone w naukowy sposób, w określonych warunkach. 2. Przeprowadzone przez ludzi uważanych za naukowców. 3. Wyniki badania mogą być powielone i sprawdzone przez innych naukowców.
Bo na czym właściwie polega twój zarzut? Że niektóre badania testują “ludowe mądrości” i intuicyjne prawdy? Jeśli tak, to nie jest to zarzut ważki – własnie na tym polega nauka; na sceptycznym podchodzeniu do wszystkiego, nawet prawd uważanych za oczywiste i usystematyzowanym ich badaniu.
Widzę też jakąś niejasną próbę oddzielenia naukowców, którzy przeprowadzili akurat to badanie od grupy neurobiologów, którym jesteś w stanie zawierzyć. Niestety kryteria oddzielenia nie są dla mnie jasne, dlatego też nie jestem w stanie inaczej odpowiedzieć.
Może gdybyś jasno sprecyzował swoje zarzuty, bez łączenia literatury i nauki, moglibyśmy sensowniej podyskutować.
Badanie aktywności mózgu w tym przypadku niczemu by nie służyło, ponieważ celem badania było sprawdzenie, czy zdarzenie może przedostać się do świadomości poza ramami czasowymi, które były już znane. Wystarczy w razie wątpliwości przejrzeć pełny tekst badania (link zamieszczany zawsze pod opracowaniem).
Badanie opierało się na innych badaniach, co byłoby niemożliwe, gdyby przyjmować “wydumane” prawdy automatycznie ;)
Nie bardzo rozumiem pytanie, głównie z dwóch powodów. 1. Badanie nie było przeprowadzone przez neurobiologów? To nie jest jedyne badanie nawiązujące do problemu. 2. Starożytni Grecy mieli własne, podobne badania, udowadniające dane tezy?
To w końcu opieramy się na ustaleniach neurobiologów (nauka bliska fizyce, więc ścisła i konkretna), czy na badaniu 18 osób dowodzących tylko to co już starożytni Grecy wiedzieli?