Do najczęściej wymienianych źródeł w zakresie wiedzy seksualnej wśród dzieci, młodzieży oraz młodych dorosłych należą materiały pornograficzne. Młodzi ludzie deklarują, ze korzystają z nich w celu nauki seksualnej i zaspokojenia ciekawości. Fachowe źródła takie jak profesjonalna psychoedukacja szkolna czy rozmowy z rodzicami wskazywane są przez młodych najrzadziej. Z czego może to wynikać?
W 2004 roku Zbigniew Izdebski przeprowadził badanie dotyczące seksualności w dziesięciu państwach Morza Bałtyckiego. Wzięło w nim udział 5173 uczniów 250 szkół ponadgimnazjalnych. Podobną analizę przeprowadziła Katarzyna Charkowska-Giedrys w 2011 roku na mężczyznach i kobietach w wieku od 18-28 lat. W obu badaniach nie zabrakło pytania dotyczącego źródeł wiedzy respondentów w zakresie edukacji seksualnej. Przeważająca część osób wskazywała, że edukują się w tym zakresie głównie z Internetu – a dokładniej korzystają z materiałów pornograficznych. Bardzo niski wskaźnik otrzymały zagadnienia związane psychoedukacją seksualną w szkole oraz rozmowy z rodzicami.
Wychowani do życia w rodzinie?
W polskim systemie edukacyjnym wprowadzono do szkół przedmiot wychowanie do życia w rodzinie, którego podstawowym celem było przygotowanie dzieci do efektywnego funkcjonowania w rodzinie i w społeczeństwie. Młodzi ludzie powinni przyswoić w trakcie takich lekcji wiedzę na temat życia intymnego i seksualności człowieka.
W okresie od lutego do maja 2009 roku Grupa Edukatorów Seksualnych (PONTON) z Warszawy zrealizowała badanie wśród młodzieży na terenie polski. Celem projektu było sprawdzenie stosunku młodych ludzi do zajęć wychowania do życia w rodzinie w szkołach. Zgodnie z wynikami raportu najwięcej tych lekcji przeprowadza się w gimnazjach (39%) potem podstawówkach (38%) a najrzadziej w liceach (22%). Prowadzącymi są najczęściej katechetki i katecheci (24%) czy nauczyciele szkolni, w tym – biologii (13%), WOS-u i historii (9%) oraz języka polskiego (8%). W danych nie brakowało informacji o tym, że lekcje te realizowane są też przez pielęgniarki szkolne bądź osoby pracujące w bibliotece. Według znacznej części respondentów nauczycieli krępuje przekazywanie uczniom adekwatnych informacji na temat sfery seksualnej, poruszają oni więc tematykę niezwiązaną z nią bądź dotyczącą wyłącznie informacji na temat negatywnych aspektów seksualności.
Rodzice jako edukatorzy seksualni?
W obu badaniach niski wskaźnik dotyczący źródeł wiedzy seksualnej otrzymały również zagadnienia związane z rozmową młodzieży z rodzicami. Respondenci zaznaczali, iż ich opiekunów krępują tego typu rozmowy, a oni sami wskazywali, iż sytuacje te powodują u nich samych wstyd i zażenowanie. Według Katarzyny Charkowskiej-Giedrys rodzice często przyjmują założenie, iż rozmowy o życiu seksualnym będą bardziej adekwatne, gdy ich dzieci dorosną. Mogą więc odraczać tego typu tematy na czas późniejszy i nieokreślony. Według niej przytrafiają się także okoliczności, w których opiekunowie starają się edukować dzieci w zakresie wiedzy seksualnej, jednakże w sposób nieodpowiedni – między innymi ze względu na własne obawy, zahamowanie i niewiedzę.
Pornografia jako adekwatne źródło edukacji seksualnej?
Nieodpowiednie i niewystarczające informacje na temat seksualności mogą sprzyjać temu, iż jednostki próbują same przyswoić niedostępną dla nich wiedzę. W procesie wyszukiwania informacji na temat seksualności młode osoby prędzej czy później mogą trafić na wątki pornograficzne, które traktować będą jako dopełnienie wiedzy odnośnie intrygujących ich zagadnień – co zostało potwierdzone w badaniach, zarówno Izdebskiego jak i Charkowskiej-Giedrys. Istnieje duże prawdopodobieństwo, iż kontakt z pornografią wykształci u tych młodych ludzi wiedzę na temat seksualności człowieka dalece odległą od rzeczywistości.
Victor Cline z Kalifornijskiego Uniwersytetu podkreśla, że pornografia jest istnym zaprzeczeniem nauki o życiu seksualnym. Materiały te oddziałują na psychikę dzieci i młodzieży głównie ze względu na ich skromne doświadczenie życiowe, brak ukształtowanych mechanizmów obronnych oraz niedojrzałość psychiczną. Szczególnie niekorzystne są warunki, kiedy w domu rodzinnym występuje brak modeli zachowań pozytywnych dotyczących życia seksualnego. Młodzi obserwatorzy zaczynają zatem naśladować zachowania ekranowe, które w miarę postępującego zaangażowania emocjonalnego jednostek w te erotyczne materiały, mogą coraz mocniej utrwalać się w ich psychice.
Zakazać pornografii w Internecie?
Minister sprawiedliwości Marek Biernacki w 2013 roku postulował, aby wprowadzić w życie postulat dotyczący ograniczenia dostępu treści pornograficznych w Internecie. Ostatecznie jednak projekt uchwały został wycofany ze względów formalnych – nie nadano mu dalszego biegu, gdyż został wniesiony przez niewystarczającą liczbę posłów.
Na dzień dzisiejszy istnieją jednakże inne metody, które pozwalają polskim rodzicom zabezpieczyć ich dzieci przed dostępem do niepożądanych treści erotycznych. Jest to m.in. możliwość zakupu i instalacji różnego typu oprogramowania (tzw. kontrola rodzicielska), które pozwala ograniczyć lub zablokować dostęp małoletnich do takich materiałów. Filozof i etyk, Jacek Hołówka uważa, iż restrykcyjna postawa i filtry stron erotycznych w Internecie mogą nie przynieść długotrwałych zmian w Polskim społeczeństwie. Być może odpowiednim rozwiązaniem byłoby wypracowanie nowych, dostosowanych do współczesnych warunków metod nauczania w szkolnictwie polskim oraz psychoedukacja rodziców w zakresie wychowania seksualnego ich pociech?
(C) Zdjęcie thebittenword.com
Izdebski, Z. (2012). Stosunek do pornografii. W: Z. Izdebski (red.), Seksualność Polaków na początku XXI wieku. Studium badawcze, 204-208. Kraków. Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Charkowska-Giedrys, K. (2013). Pornografia w percepcji młodzieży studenckiej. Raport z badań. Warszawa. Wydawnictwo Akademickie ŻAK
A później dziwią się ludzie, że tyle jest rozwodów. I psioczą, że “kiedyś to ludzie potrafili ze sobą żyć”. Nie, nie potrafili. Żyli na siłę. Kobiety były uzależnione od mężczyzn. Dzisiaj też w wielu małżeństwach tak jest (psychicznie są uzależnione, czy wychowaniem, czy nadal mentalnością, finansowo już rzadziej). Rozwód to była herezja, dziś nie, więc się rozwodzą i tak jest lepiej.
Prawdziwym powodem jest to DLACZEGO się rozwodzą i jakiej wiedzy im brakuje. Otóż ludzie nie potrafią dobierać się w pary. Nie potrafią kochać drugiego człowieka, bo nie kochają siebie samych. Są uwikłani we własne psychiczne problemy, a związek to dla nich ułatwienie życia (we dwójkę taniej, wygodniej) i dostęp do rozładowania seksualnego (nie wiedzą też do czego służy seks, czym naprawdę jest). Taki człowiek nie będzie widział w partnerze jedności, tylko osobę na której można się wyżyć. Małżeństwo powinno być jednością, pełnym zaufaniem. Ale żeby ją stworzyć, najpierw trzeba być samemu bez braków – rozwikłać wszystkie szkodliwe mechanizmy, które sprawiają, że postępujemy nieracjonalnie, bez szacunku do ludzi, do siebie samych, które przeszkadzają nam w codziennym życiu, które tworzą negatywne emocje, oczekiwania co do życia i innych osób, brak samodzielności i odpowiedzialności za to co się myśli, czuje, w jaki sposób reaguje. Brak szczerości, otwartości, powierzenia swoich najskrytszych myśli innym, w obawie że nas wykorzystają. Tak wiele czytam wyznań mężczyzn w internecie, w których się żalą, że kobiety ciągle czyhają na to aby im dowalić, albo marudzić, albo wystawiają na próby, że są zbyt emocjonalne, że wykorzystują dzieci w “walce” z nimi. Tak wiele czytam wyznań kobiet, które żalą się, że mężczyźni nie poświęcają im czasu, że są dla nich oschli, że nie chcą ich docenić ani pomóc w domu. To jest upadek wartości i samoświadomości. Związek to suma dwóch osób, nie da się, aby było inaczej. Nie chodzi o żadne “niedopasowanie”, ani “on/ona jest taka/siaka”, “mam taki charakter”, “nic się nie da zrobić”, “taki już jestem”. Praca nad sobą to chyba tylko domena tych, co uważają że są chorzy psychicznie. Jeśli żyjemy karmiąc się oczekiwaniami i pragnieniami, jesteśmy roszczeniowi a sami nic nie robimy, to co może być ze związku dwóch tego typu osób? Kolejna rodzina, która kłóci się na co wydać 500+, która jedzie na wakacje i pije piwo, w niedziele idzie do kościoła, je kotleta na obiad a później ogląda telewizję, a w międzyczasie oskarża się nawzajem o całe zło tego świata, albo oczekuje dozgonnej wdzięczności za to co dla niego robi, a potem seks na zgodę, ewentualnie “bądź grzeczny, bo ci nie dam”?…
Seks jest wymianą energii żeńskiej i męskiej. Jeśli za wcześnie rozpoczniemy współżycie, zniszczymy postrzeganie drugiej osoby, zaczniemy karmić się oksytocyną, będzie nam się wydawało że się zakochaliśmy, bo ktoś jest ładny, fajny, zna się na żartach. Jeśli skończy się to spłodzeniem potomstwa, to wyprawimy piękny ślub a później za kilka lat obudzimy się w więzieniu, stąd też męski stereotyp (“stary nie żeń się!”). To jest gorsza opcja. Lepszą jest bycie przez kilka lat w związku a potem “znudzenie się” kimś, dostrzeżenie, że nasze ścieżki się gdzieś rozmijają i oczywiście brak ochoty na to by dociec dlaczego tak jest. Najciekawsze są przypadki, kiedy taka para bierze jednak ten ślub z przyzwyczajenia do siebie. Potem się nawet nie chce wracać z pracy do domu, życie jest zupełnie nijakie, pogrążamy się w nostalgii, zaczynamy odgrywać swoją prostą rolę… śniadanie – dzieci do szkoły – my do pracy – odebrać dzieci – ugotować kolację – obejrzeć serial – do spania. Gdzie w tym miejsce na nas samych, na swój rozwój duchowy, intelektualny? A wystarczy się zastanowić nad tym, jaki ktoś ma rzeczywisty potencjał, seks w tym przeszkadza na początku znajomości, ponieważ zamracza umysł, który jest potrzebny do oceny sytuacji. Co innego, jeśli chcemy po prostu zrobić to dla zabawy, dla radości, przyjemności. Musimy się wtedy jednak liczyć z tym, że już na zawsze czyjaś energia pozostanie w nas. Być może niekoniecznie byśmy tego chcieli. Energia to oczywiście przenośnia na wiele czynników, począwszy od hormonów, przez myśli i reakcje psychiczne, wspomnienia i ich wpływ na kształtowanie się osobowości a zatem i osobistych wartości, a to wszystko wpływa na to, jaki związek później stworzymy… jako połowa z sumy.
Zgadzam się – większość znanych mi edukacyjnych materiałów na temat seksualnej strony życia człowieka, zwłaszcza tych spod znaku “otwartości” to czyta pornografia, w Polsce jeszcze może nie jest z tym najgorzej ale w Niemczech,Norwegii czy Danii strach brać “podręczniki” do ręki.