Na studiach, w ramach psychologii społecznej, mieliśmy zajęcia na temat sekt religijnych jako grup destrukcyjnych. Omawialiśmy między innymi słynną w Polsce grupę Kacmajora czy też Świątynię Ludu Jima Jonesa. Pamiętam, jak od tamtego czasu zaczęłam się mocniej przyglądać różnym religiom świata. Trochę było to czas poszukiwań, trochę ciekawość poznawcza. Od paru lat bliżej przyglądam się światowi chasydów – jest to coś zupełnie mi obcego, świat, który toczy się obok nas, a jakby w zupełnie innym czasie i przestrzeni. Dwa lata temu z dużą przyjemnością obejrzałam serial „Shtisel” opowiadający właśnie o współczesnym świecie chasydów w Izraelu. Wzbudził on we mnie wiele smutku.
Podobne uczucia pojawiły się podczas lektury książki, a właściwie historii życia Shulema Deena. „Kto odejdzie, już nie wróci” nie jest tylko tytułem, jest mantrą, przekonaniem towarzyszącym członkom grupy chasydzkiej opisywanej przez Deena. Nie zrozumcie mnie źle – to nie jest ocena religii, to raczej smutna refleksja nad światem. Deen urodził się w takim, a nie innym miejscu – nie miał wyboru. Można by nawet zaryzykować stwierdzenie, że jego ścieżka życiowa była z góry ułożona przez kontekst, w którym mieszkał. Znamy to pewnie z autopsji – dzieci prawników wiedzą, że będą prawnikami, dzieci lekarzy, że lekarzami, dzieci chasydów będą chasydami. Przy czym różnica między jednymi a drugimi jest taka, że jeśli nie zechcesz zostać prawnikiem, to z rodziny nikt Cię nie wykluczy. Nawet jeśli przestaniesz być katolikiem, to możesz dalej w społeczeństwie Ci najbliższym egzystować. Bycie chasydem zaś kształtuje Twoją osobowość od maleńkiego, zamyka pewne ścieżki – chociażby edukacyjne.
Shulem Deen w fantastyczny sposób opisuje swój proces dojrzewania do zmiany. Poszukiwał, jak każdy z nas, swojej ścieżki życiowej. Próbował łączyć swoje potrzeby z zasadami i regułami świata, z którego pochodził i który szanował. Właśnie to jest, według mnie, niezwykle cenne w tej książce. Autor, skrzywdzony przez swoich towarzyszy, opuszczony przez najbliższych, nie atakuje i nie ocenia tylko negatywnie świata chasydów. Widzi wartość w niektórych sferach, pokazuje raczej co można zmienić, niż potępia całość. Z psychologicznego punktu widzenia rozumiem potrzebę trwania w stałości, niechęć do zmiany, łatwość w odrzucaniu nowości, niechęć do asymilacji ze światem współczesnym. Rozumiem też potrzebę Deena do wyjścia z tegoż kręgu i szukanie swojej drogi. Zmiana zawsze jest trudna i boląca, zmiana na poziomie wartości jest chyba jeszcze trudniejsza. Książka Deena, jego opowieść o walce, jest niezwykle smutna – autor robi to, co chce, osiągnął swój cel, ale stracił coś niezwykle ważnego dla siebie – część swojej tożsamości. Myślę, że lektura ta ma wymiar globalny – to nie tylko chasydzi nie mogą wrócić do społeczeństwa. Często dotyka to też osób LGBT+, które są odrzucane przez własne rodziny. Strata boli – bez względu na fakt, że realizujemy swoje cele i potrzeby, utrata kawałka siebie jest raną. Właśnie o tym przede wszystkim jest ta książka. Bardzo poruszająca lektura.
Chcesz wiedzieć więcej?
(C) zdjęcie unsplash.com
Książka udostępniona redakcji przez Wydawnictwo Czarne
Shulem, D. (2020). Kto odejdzie, już nie wróci. Jak opuściłem świat chasydów. Wydawnictwo Czarne.