Siedliskiem mikrobów są nie tylko same osoby zarażone, ale również powierzchnie, jakie mogły dotknąć. Warto zatem przetrenować skuteczne sposoby omijania przedmiotów w przestrzeni publicznej dotykanych przez wiele osób. Od niedawna uczymy się sprawnego obsługiwania przycisków do windy czy zmiany świateł lub klamek z pomocą kłykci, bioder czy łokci. Sporym wyzwaniem może być zalecenie unikania kontaktu między ludźmi (social distancing) a szczególnie zalecenie unikania ściskania dłoni na przywitanie. Warto przeanalizować skąd mamy taką wiedzę – jaką dokładnie liczbę patogenów można przenieść w zależności od rodzaju przywitania? Dlaczego właściwie na przywitanie warto przybijać żółwika, zamiast podawać dłoń?
Rytuały powitania między ludźmi różnią się w zależności od kultury i szerokości geograficznej – od wymiany pocałunku, dotknięcia nosa czy czoła aż do bezdotykowego ukłonu z oddali. Niedawne wystąpienie premiera Holandii (poniżej) na temat nowych zaleceń epidemiologicznych dobitnie ukazuje jak trudny do skontrolowania jest w naszej szerokości geograficznej zwyczaj podawania dłoni. Sara Mela i David Whitworth z Aberystwyth University chcieli sprawdzić jak dużo mikroorganizmów przenosi się między witającym i witanym w różnych wersjach tego rytuału i która z nich obarczona jest najmniejszym ryzykiem zarażenia.
Czy zwiększony kontakt fizyczny przenosi więcej patogenów?
Czy rodzaj powitania, obszar i czas kontaktu ma znaczenie?
Zdecydowanie ma znaczenie metoda powitania! Prawie dwukrotnie więcej bakterii przeniesiono w czasie podania dłoni niż w czasie przybicia piątki czy żółwika (patrz wykres). Obszar kontaktu korelował pozytywnie z liczbą przeniesionych bakterii – im większy obszar kontaktu między dłońmi, tym większa szansa na przekazanie bakterii. Długość kontaktu miała znaczenie tylko w przypadku żółwika – transfer bakterii był większy, gdy pięści uczestników dotykały się przez 3 sekundy. Siła uścisku również odgrywa znaczenie. Istotnie więcej bakterii transferował mocny uścisk dłoni a najmniej żółwik.
Co ważne, choć w swoich badaniach naukowcy używali bakterii niechorobotwórczych, to dokładnie takiego samego mechanizmu transferu patogenów należy oczekiwać w przypadku wirusów czy aktualnie najpopularniejszego koronawirusa. Transfer wirusów między zakażonym a zdrowym człowiekiem w czasie przedłużonego i silnego uścisku dłoni jest szczególnie ułatwiony i prawie dwukrotnie większy, niż gdy przywitaniu towarzyszy krótkie dotknięcie pięści (żółwik).
W tych trudnych czasach pandemii trenujmy zatem przybijanie żółwików lub japońską odmianę grzeczności – delikatny ukłon eshaku (jak na filmie poniżej). Co ważne, pamiętajmy, że do zarażenia koronawirusem dochodzi drogą kropelkową – wirus nie przenosi się przez skórę człowieka, a jedynie przez usta i nos (ewentualnie spojówki). Jednakowoż każdy z nas bardzo często bezwiednie dotyka rękami ust, nosa i oczu. Dlatego nawet jeśli nie udało się nam powstrzymać przed uściskiem dłoni, to nie jest jeszcze powód do paniki – wystarczy dokładnie umyć ręce mydłem. Bądźmy jednak dobrej myśli – jeszcze wrócimy do beztroskiego rytuału uścisków i pocałunków na przywitanie bez strachu, ale tymczasem poczekajmy aż zaraza przeminie i ćwiczmy się w trudnej sztuce przekazywania emocji na odległość i wspólnotowego dystansowania się od siebie.
(C) Zdjęcie unsplash.com by Martin Spiske
Materiał video na temat tych badań z redakcji BBC
Dlaczego dystansowanie się jest skutecznym środkiem zaradczym? Symulacja z redakcji Washington Post
Mela, S., Whitworth, D.E. (2014). The fist bump: a more hygienic alternative to the handshake. Am J Infect Control. 42(8), 916-7. doi: 10.1016/j.ajic.2014.04.011.