Czy napiłbyś się soku, w którym przed chwilą pływał spory karaluch? Czy skosztowałbyś mleka, z którego przed chwilą wyjęto szczura? Czy na samą myśl o takim napoju wycofałeś żuchwę w reakcji na obrzydzenie? Takie uczucia towarzyszą człowiekowi od tysięcy lat, ale nie zawsze sygnalizowały to samo.
Charakterystyczny grymas, nudności i unikanie odpychającego obiektu, to wrodzona reakcja na podejrzany smak spożywanych potraw. Tymczasem ludzie krzywią twarz nie tylko na smak, ale i na wyobrażenie o kontakcie z niepożądaną substancją. Zdaniem psychologa, profesora Paula Rozina z Uniwersytetu w Pensylwanii, uogólnienie reakcji obrzydzenia, to nabyty w toku ewolucji mechanizm obrony przed zwiększającym się zanieczyszczeniem otoczenia. Reakcji o treści „zabierzcie ode mnie to świństwo” uczymy się tak samo jak ucieczki przed gorącym przedmiotem.
W reakcji na obrzydzenie, kluczowe znaczenie odgrywa kultura. Inne myśli wzdrygają Polaka, a inne Sudańczyka. Japończycy uważają amerykański zwyczaj chodzenia po domu w butach, za odpychający. – Z naszych badań wynika, że ludzie najczęściej okazują niesmak na myśl o ciałach zmarłych, złej higienie i niewłaściwych praktykach seksualnych – tłumaczy profesor Rozin. Profesor Rozin oferował dzieciom i dorosłym napój z pływającym na powierzchni owadem. Jak się okazało, dzieci rzadziej reagują obrzydzeniem na widok zanieczyszczenia spożywanego napoju. Młodsi respondenci byli zdecydowani wypić zawartość szklanki po usunięciu owada, podczas gdy większość dorosłych odmówiła wykonania zadania i wyczuwała skażenie płynu na długo po wyjęciu karalucha.
Jeśli sama myśl potrafi wywołać obrzydzenie, to czy jesteśmy jeszcze w stanie utrzymywać pogodny wyraz twarzy? Jak się okazuje, mechanizm wyczuwania skażenia jest przeważnie wyłączony. Nie myślimy o zanieczyszczeniach otoczenia, dopóki ktoś nam tego nie wytknie. Nie czujemy odrazy, dopóki nie zdamy sobie sprawy, że w wypitym drinku minutę temu mógł pływać owad lub gdy całujemy psa nie zważając na to, że przed chwilą pił z naszej toalety.
(C) Zdjęcie unsplash.com
Rozin, P., & Nemeroff, C. (2002). Sympathetic magical thinking: the contagion and similarity “heuristics”. In: Gilovich, T., Griffin, D., & Kahneman, D. Heuristics and biases. The psychology of intuitive judgment. (Pp. 201-216). Cambridge: Cambridge University Press.
To jak się wydaje może być efekt społecznego uczenia się i transmisji kulturowej w procesie przystosowania. Schemat czy stereotyp [heurystyki?] ma generalnie ułatwiać i przyspieszać procesy wyboru i podejmowania decyzji, tutaj akurat służące unikaniu zatrucia niejadalną żywnością. Jak to się jednak dzieje, że jedni z nas decydują się na spożywanie „podejrzanych” potraw, a inni nie, pomimo domyślnego jednakowego wzorca? Po co byłoby dodatkowe obwarowywanie tego przykazaniami, zaleceniami, zakazami [tabu kanibalizmu, koszerne jedzenie, zakazy jedzenia wieprzowiny itp.]? Dlatego właśnie, że mechanizm wyczuwania skażenia jest przeważnie wyłączony? Kiedy w takim razie może się on aktywować, żeby spełniać swoją przystosowawczą funkcję i chronić nas przed zatruciem?