– Potrzeba bycia idealnym potrafi skutecznie odebrać chęć do życia – twierdzi doktor Paul Hewitt z Uniwersytetu British Columbia. W ciągu ostatnich dwóch dekad ustaliliśmy, że przymus doskonałości często łączy się ze zwiększonym poziomem depresyjności, odczuwanego napięcia i zaburzeniami jedzenia – tłumaczy badacz.
– Perfekcjonistów nie opuszcza przeświadczenie, że im lepiej coś robią, tym lepiej powinni byli to zrobić – mówi profesor Flett, współautor badań z Uniwersytetu York w Toronto. Można wyróżnić dwie formy perfekcjonizmu: zewnętrzny i wewnętrzny. Zewnętrzny przymus dążenia do ideału to poczucie, że inni będą nas cenili, tylko wtedy, gdy będziemy nieskazitelni. Najczęściej takie osoby doświadczają wrażenia nacisku i braku wsparcia ze strony otoczenia, czemu zazwyczaj towarzyszą objawy depresji i poczucia beznadziejności. Perfekcjonizm wewnętrzny jest nieco bardziej skomplikowany. Wymaganie od siebie najwyższych standardów to prawdopodobnie jedynie czynnik zwiększający ryzyko perfekcjonizmu zewnętrznego. Wewnętrzny perfekcjonista radzi sobie z sytuacjami niskiego natężenia stresu, ale częściej jest przygnębiony, podenerwowany lub myśli o samobójstwie, gdy coś idzie źle. Badania Flett, Hewitta, i zespołu, wskazują, że z perfekcjonizmem ściśle łączą się zaburzenia jedzenia (naukowcy dowiedli wcześniej istnienie związku między anoreksją a wewnętrznym przymusem doskonałości). Ponadto zawyżone wymagania w stosunku do siebie, często przenoszą się na wymagania idealnego działania od wszystkich wokół – pracowników, znajomych, rodziny. To szczególnie niszczące dla bliskich związków interpersonalnych – jeśli żądasz od swojego partnera, żeby zawsze był idealny i jeśli często go krytykujesz, możesz spodziewać się kłopotów.
Czy jesteś perfekcjonistą/tką?
- Tak (75%, 41 Votes)
- Nie (25%, 14 Votes)
Total Voters: 55
Gdy w eksperymentach zespołu Schwartza badanym dawano szansę do konfrontacji swoich wyników z efektami pracy innych, maksymaliści oceniając poziom wykonania zadania oraz poziom własnego nastroju, najczęściej sugerowali się wynikami pozostałych uczestników badania. Oceniając własne samopoczucie, bacznie obserwowali czy ich współtowarzysze wykonali zadanie lepiej czy gorzej od nich. W innym z badań, zadaniem uczestników była elektroniczna wersja „targów ultimatum”. Badani mieli za zadanie przyznawać wirtualnemu partnerowi procent z puli pieniędzy w ograniczonym czasie. Komputerowy partner mógł odrzucić propozycję, wtedy żaden z graczy nie otrzymywał pieniędzy, lub ją zaakceptować, wtedy badany otrzymywał pozostałą część puli. Naukowcy manipulowali zmienną tzw. „kwoty minimalnej”, którą komputer ujawniał po rozegranej rundzie. W ten sposób badani wiedzieli, o ile za dużo lub za mało przyznali swojemu partnerowi. Dzięki temu badacze wywoływali w badanych dowolny poziom poczucia żalu. Po każdej z dziesięciu rund badani szacowali swoje zadowolenie z przebiegu gry. Jak odnotowali badacze, maksymaliści częściej dążyli do powiększenia swoich zysków, oferując partnerowi mniej niż wynosiła kwota zastrzeżona. Częściej też żałowali swoich decyzji i byli z nich mniej zadowoleni niż grupa usatysfakcjonowanych.
Choć maksymaliści osiągają obiektywnie lepsze rezultaty niż usatysfakcjonowani, subiektywnie odbierają je o wiele gorzej.
Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze, maksymaliści pragną najlepszej z dostępnych opcji, co sprowadza się do żmudnych weryfikacji każdej z możliwości. Efektem takich eksploracji najczęściej jest poczucie niewykorzystanych szans, które w uznaniu maksymalisty, mogły okazać się lepsze od ostatecznie wybranych. Zadręczanie się rzeczywistymi lub wyimaginowanymi alternatywami bardzo skutecznie obniża satysfakcję z dokonanego wyboru. Wygórowane standardy maksymalistów wpływają na ich poczucie depresyjności. Gdy wybierać można jedynie spośród kilku opcji, przyczyny niepowodzenia łatwo zrzucić na niedoskonałość otoczenia, zaś gdy możliwości wyboru jest wiele, odpowiedzialność za nietrafny zakup spada na decydującego. Mnogość opcji wskazuje raczej na nasze braki w umiejętnościach decyzyjnych niż na wymogi zewnętrzne.
Nie można jednak maksymalizować wszystkich swoich działań – trudno sobie wyobrazić, że ktokolwiek spędza godziny na wyborze najpiękniejszego znaczka skarbowego.
Czy maksymalizacja osiąganych celów lub perfekcjonizm zawsze źle odbijają się na naszym zdrowiu? Schwartz z zespołem dowodzą, że w niektórych sytuacjach narzucanie sobie wysokich standardów jest zachowaniem adaptacyjnym. Osoba, która na sygnały o zagrożeniu zdrowia zbiera jak najwięcej możliwych do uzyskania informacji, dopytuje, czyta, poszukuje najlepszych metod leczenia, może osiągnąć dużo lepsze efekty od osoby, którą zadowoli standardowa kuracja – argumentują badacze.
Hewitt, P. L., Flett, G. L., Sherry, S. B., Habke, M., Parkin, M., Lam, R.W., et al. (2003). The interpersonal expression of perfectionism: Perfectionistic self-presentation and psychological distress. Journal of Personality and Social Psychology, 84, 1303-1325.
Schwartz, B., Ward, A., Monterosso, J., Lyubomirsky, S., White, K., Lehman, D. R. (2002). Maximizing versus satisficing: Happiness is a matter of choice. Journal of Personality and Social Psychology, 83, 1178-1197.